Dzień za dniemW zdrowym cieleWyróżnione

Na grzyby!

Niektórzy zapaleni grzybiarze już pod koniec czerwca odwiedzają lasy, żeby zebrać pierwsze podgrzybki i inne leśne smakowitości – a przy okazji nazbierać leśnych jagód. Jednak tak naprawdę to dopiero jesień, z dużą ilością opadów i ciepłymi często jeszcze dniami, przynosi prawdziwą obfitość wszelkiego rodzaju grzybów.

Wyprawa na grzyby to nie tylko okazja do zapewnienia sobie suszu do świątecznego barszczu i kilku słoiczków pysznych marynat – to przede wszystkim kilka godzin ruchu na świeżym powietrzu, w lesie. To chwile ucieczki od codzienności, od stresu i od pogoni za sukcesem – powrót do naszej własnej natury, która drzemie w nas, pomimo tego całego „rozwoju” cywilizacyjnego.

Tak jak co roku i tym razem wybraliśmy się do „naszego” lasu, Veldensteiner Forst, leżącego nad rzeczką Pegnitz w tzw. Szwajcarii Frankońskiej. Od lat jeździmy tam na grzyby z różnym efektem: ostatnie dwa lata były bardzo niekorzystne dla grzybów, susza i wysokie temperatury nie sprzyjały ich rośnięciu. Bywały takie wyprawy, z których wracaliśmy z pustymi koszykami – mimo to jednak zawsze docenialiśmy ten czas, spędzony w lesie, jako czas relaksu i czas dla zdrowia. W tym roku nasza pierwsza wyprawa przyniosła dwa kosze pełne grzybów – znaczna ich część to piękne i zdrowe prawdziwki.

Po prawie czterech godzinach chodzenia po lesie – czas upływa szybciej, gdy co rusz to można ucieszyć oko jakimś grzybkiem – byliśmy zmęczeni, ale zadowoleni. Po powrocie do domu prawdziwki zostały ususzone, reszta grzybów obgotowana w solonej wodzie i zamrożona – w zimie będzie sos do makaronu, albo pieczeni. Następnym razem może uzbieramy trochę do słoiczków.

Wypada wspomnieć – ku przestrodze dla innych początkujących grzybiarzy i dla takich, jak my, którzy traktują zbieranie grzybów bardziej relaksowo – że należy unikać grzybów, co do których mamy wątpliwości, czy są jadalne, czy też takich, których nie potrafimy z całą pewnością przyporządkować. My zbieramy na przykład tylko grzyby z „siateczką” – prawdziwki, podgrzybki itp. Wśród tych grzybów rzadko trafia się egzemplarz trujący; szatana łatwo rozpoznać po kolorze, a goryczak jest naprawdę bardzo gorzki – wystarczy dotknąć nacięcia czubkiem języka. Unikamy natomiast grzybów z „blaszkami”, choć wśród nich są również smaczne i jadalne gatunki. Dzięki temu od wielu lat nasze jesienne przygody z grzybami nie kończą się zatruciem.

Aha, jeszcze jedno: nie niszczcie grzybów niejadalnych i trujących, one są potrzebne w lesie tak samo, jak każdy inny żywy organizm. Nie kopcie muchomora, bo Wasz koszyk nie jest zbyt pełny. Lepiej wsłuchajcie się w leśną ciszę, przeplecioną szumem gałęzi i śpiewem ptaków.