Zielone Świątki
Nieustannie zadziwia mnie, jak natura nadaje rytm naszemu życiu, jak nastraja nasze dusze. Niezmienność, cykliczność i harmonia przyrody w dużym stopniu wpływa na naszą egzystencję, na bieg naszego życia. Także religie i wierzenia ludzi są nieodmiennie związane z naturą.
Każda pora roku ma swój urok, ale maj jest chyba najpiękniejszym miesiącem. Otacza nas świeżość kwitnących kwiatów i drzew. Maj jest uważany za miesiąc zakochanych, a na pewno jest miesiącem kolorowych sadów, kwitnących kasztanów i życiodajnego słoneczka. Maj sprawia, że chce się żyć, budzi w nas nadzieję na lepszą przyszłość.
Na maj właśnie przypadają na ogół Zielone Świątki, czyli Zesłanie Ducha Świętego. Św. Paweł w liście do Galatów pisze: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa […] Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy. Nie szukajmy próżnej chwały, jedni drugich drażniąc i wzajemnie sobie zazdroszcząc…” Piękny tekst i poniekąd aktualny, tylko że, niestety, „prawa” żądzą się innymi „cnotami”…
W katolickiej Bawarii – i w całym kraju – świętujemy Zielone Świątki przez dwa dni, poniedziałek jest dniem wolnym od pracy. Korzystając z pięknej pogody, celebrujemy piękny czas oddając się próżnościom ciała, co wcale nie koliduje z cnotami ducha: z miłością, radością, pokojem, cierpliwością, uprzejmością, dobrocią, wiernością, łagodnością i opanowaniem.
Ciało nie da się oddzielić od duszy, potrzebuje harmonii z nią, z umysłem i naturą. Stresy powodują choroby ciała, a niedomaganie ciała rzutuje na pozytywny odbiór wszystkiego dokoła nas. Dlatego staram się zawsze znaleźć czas na ćwiczenia fizyczne, a także kontakt z naturą, poprzez które wzmacnia się również moja kondycja psychiczna. Każdego dnia uczę się życia, staram się je celebrować i smakować, a jednocześnie nie niszczyć i nie ranić nikogo. Nie naprawię świata i ludzi, więc – jeżeli to tylko możliwe – odcinam się od tych, którzy mają na mnie zły wpływ, albo działają na mnie destrukcyjnie. W miarę możliwości wyrzucam z siebie żal i złość, bo one ostatecznie godzą we mnie. To moja filozofia życia, podobnie jak epikurejskie pojmowanie śmierci, mówiące, że nie należy się śmierci bać, bo „dopóki jesteśmy, nie ma śmierci, a gdy ona przychodzi, nie ma nas”.
Dlatego idąc za przykładem Horacego uczę się „Carpe diem” – być w zgodzie z naturą, cieszyć się z każdej pięknej chwili i doceniać ją.
You must be logged in to post a comment.