Dzień za dniemW zdrowym cieleWyróżnione

Jaworki po raz czwarty

Po raz kolejny zdecydowaliśmy się na wakacje w Jaworkach. To wyjątkowe miejsce położone w pięknym zakątku Pienin przyciąga miłośników przyrody i zwolenników górskich wędrówek.

Pod koniec lipca, kilka dni przed przyjazdem do Polski, napisała do mnie Małgosia, nasza dobra koleżanka z czasów szkolnych, która w tym roku spędzała z mężem urlop w Bieszczadach. To u niej i jej męża, w ich podwrocławskiej posiadłości, spotykaliśmy się ze szkolnymi znajomymi na cudownych majówkach, gdzie przy dobrej strawie i ulubionych trunkach rozmawialiśmy na ważne i mniej ważne tematy, wspominaliśmy szkolne czasy, a wieczorem zgromadzeni przy wielkim ognisku śpiewaliśmy przy dźwiękach gitar do późnych godzin nocnych. Wiadomość od niej była pełna nostalgii: „Urlop w Bieszczadach. Po 10 dniach dreptania po pustych szlakach, w spokoju ciała i ducha, nawet w radości ze spotkania na trójstyku granic, dziś dociera do nas informacja o ataku rakietowym na Krzemieńczuk. To miasto naszych Ukraińców, Katii i jej dwojga dzieci. Jej mąż i mama tamże. Piszą o piekle z nieba. Smutno nam w tych cudownych Bieszczadach.” Odpisałam jej, że dzielimy ich smutek, a za kilka dni ruszamy w Pieniny.

I jesteśmy. My maluczcy, niestety, nie mamy wpływu na zło, które dzieje się na Ukrainie, ale możemy przynajmniej piętnować zbrodnicze zapędy szaleńca Putina i w miarę możliwości pomagać ofiarom tego napadu. Mamy wielki szacunek dla takich osób jak Małgosia i jej mąż, którzy mają wielkie serca i zawsze są gotowi do pomagania innym. Pocieszamy się, że ludzi dobrej woli jest więcej.

Tu, w górach, nie czuje się napiętej atmosfery powodowanej wojną u sąsiadów. Natura rządzi się swoimi prawami. Panta rhei, życie płynie, a my „nie cofniemy życia fal” i „trzeba z żywymi naprzód iść”. Tutaj, gdzie kończy się droga i zaczyna rezerwat przyrody, z dala od problemów współczesnej cywilizacji, odpoczywamy na łonie przyrody, wsłuchując się w jej odgłosy, obserwując różnobarwność otaczającej natury.

Tym razem mieszkamy w luksusowym apartamencie pod nazwą „Dziejba Leśna”. Domek przepięknie położony wysoko przy samej granicy z rezerwatem „Biała Woda”. Wyżej od nas znajduje się jeszcze tylko posiadłość Nigela Kennedyego. Światowej sławy skrzypek też upodobał sobie to miejsce i postanowił wybudować tutaj swój piękny, drewniany dom w góralskim stylu. Widzieliśmy nawet raz Mistrza na jego posiadłości, przechadzał się z psem. Spontanicznie pomachałam, mąż też mi zawtórował, widząc odwzajemniony przez naszego idola gest. Tak, jesteśmy zafascynowani jego talentem i pełni podziwu dla jego geniuszu. To właśnie tutaj, w Jaworkach, w Muzycznej Owczarni, do której prowadzi most jego imienia i jest mnóstwo plakatów świadczących o jego związku z tutejszą wylęgarnią talentów, zainteresowaliśmy się tym znakomitym muzykiem. Szczególnie uwielbiam Czardasza w jego wykonaniu. Trzy lata temu podziwialiśmy jego występ w Erlangen, gdzie występował na scenie nad jeziorem w ramach serii koncertów „Klassik am See”.

Pienińska sceneria, bliskość górskiej natury nastraja twórczo i przyciąga artystów. Właścicielka „Dziejby Leśnej”, młoda, energiczna osoba, też pochodzi z rodziny z tradycjami muzycznymi. Jarosław Śmietana, wybitny muzyk jazzowy i kompozytor to jej wujek. To Jarosław Śmietana po raz pierwszy zaprosił Nigela Kennedyego do Muzycznej Owczarni w Jaworkach, gdzie sam niejednokrotnie dawał koncerty. Teraz pani Ania jest sąsiadką ekscentrycznego skrzypka Nigela Kennedyego i jest z nim po imieniu.

Dodatkową atrakcją Jaworek są warsztaty muzyczne, na które corocznie zjeżdżają się początkujący muzycy, marzący o karierze muzycznej, czy estradowej. Tutaj pod okiem pedagogów i uznanych artystów szlifują swoje talenty. Dlatego na nasz pobyt tutaj wybieramy czas zbieżny z terminem warsztatów. Często wieczorami lubimy zajrzeć do Muzycznej Owczarni i przy zimnym piwku, w kameralnym gronie obserwować wyczyny młodych artystów w formie jam session.

Pierwszy raz znaleźliśmy się tutaj przez przypadek, przez szczęśliwe zrządzenie losu. A każdy kolejny pobyt był powodowany tęsknotą za tym urokliwym miejscem.