Dzień za dniemWyróżnione

Karnawał strachu

Napisane trzy lata temu, ale ciągle aktualne.

Obudził mnie natarczywy dźwięk kościelnych dzwonów. Dzisiaj jakby dłużej dzwoniły i brzmiały też jakoś bardziej złowieszczo niż zwykle, bo przypomniały mi o wojnie. Groźny odgłos przelatującego samolotu pogłębił mój niepokój. To już piąty dzień agresji na Ukrainę. 24go lutego, w Tłusty Czwartek, Putin rozpoczął ten „krwawy karnawał”.

Ciekawe, jak dzisiejszą noc przeżyła Ukraina, czy jej mieszkańcy dali odpór najeźdźcy? – zastanawiam się, schowana pod ciepłą kołderką. Ptaki już dawno zaczęły swój koncert za oknem, słychać pukanie dzięcioła, który ostatnio upodobał sobie drzewa, pochylające swoje wielkie, stare konary nad naszym oknem. Po mroźnej nocy znad widnokręgu powoli podnosi się słońce, aby rozpocząć swoją codzienną wędrówkę. Ludzie, jak każdego poniedziałku, spieszą się do pracy. Toczy się wielka machina życia i nic nie jest w stanie jej zatrzymać, nawet wojna. Wobec tragedii ukraińskiej wszystko wydaje mi się tracić sens. Nie mam ochoty zrywać się z łóżka, robić rytuałów tybetańskich, cieszyć się zdrowiem, ciepełkiem, wygodami.

W myśl słów Tadeusza Nalepy „Rankiem dbaj o miłość…”, mąż przed wyjściem do pracy nie zapomina powiedzieć mi zaczarowanych słów „kocham cię”, które mu odwzajemniam. Czuję się bezpieczna, ale wciąż myślę o tych biedakach bez dachu nad głową, szukających schronienia w sąsiednich państwach, o zwyczajnych ludziach uciekających przed okrucieństwem wojny. Przeraża mnie myśl o ich tragedii. Zamykam oczy i widzę zmarznięte i głodne matki z dziećmi, które cały swój dobytek zapakowały w kilka toreb i wyruszyły w podróż w nieznane. Kilkadziesiąt godzin bez ciepłego posiłku, bez środków czystości, bez możliwości załatwiania swoich ludzkich potrzeb w cywilizowany sposób. Kobiety, które zostawiły swoich mężów i synów na możliwą śmierć z rąk hord watażki Putina. Ten psychol i łotr szafuje tysiącami młodych ludzkich istnień, a sam, tchórz, wspólnie ze swoją mafią, chowa się w schronach i pławi w bogactwach i luksusach.

Mam trzech synów i nie wyobrażam sobie bólu matki opłakującej swoje dziecko, które ginie w bezsensownej wojnie. Putin to morderca – nic nie usprawiedliwia śmierci ludzi, którzy przez jego zbrodnicze idee tracą życie. Życie to najcenniejszy skarb człowieka i nikt nie ma prawa decydować, kto może żyć, a kto nie.

Wydaje nam się to niemożliwe, a jednak to nie gra, to się dzieje naprawdę i bezpowrotnie. Budzi strach i grozę całego świata. W tym życiu przycisk „game over” nie zadziała, już nic nie wróci życia i domu ofiarom, nic nie będzie już takie samo. Karnawał śmierci, karnawał strachu zbiera swoje żniwo. Uczestnicy tego morderczego korowodu nie ubierają masek, ich twarze są z realu. Tak jak prawdziwa jest broń, którą zabijają prawdziwych ludzi. Smutna to prawda!

Ostatnie dni karnawału miały być powodem do radości z odejścia zimy, miały być manifestacją życia, a jeden chory człowiek zamienił je w żałobny kondukt. Na całym świecie ludzie wyszli na ulice swoich miast, aby protestować przeciwko Putinowi i aby okazać solidarność z Ukrainą. Miejmy nadzieję, że w końcu rozsądek zwycięży i znowu zapanuje pokój – a winni zbrodni zostaną najsurowiej osądzeni i skazani.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej…” śpiewał Niemen – i ja też wierzę, że ten świat nie zginie, bo w ostateczności zawsze dobro triumfuje nad złem…