Dzień za dniem

Gniew

Skąd się bierze mój gniew? Jestem zła, bo jest mi wstyd przed Europejczykami, którymi wszyscy jesteśmy, za Polaków rządzących w naszym kraju. Za obecny rząd, który dopuszcza na „salony władzy” miernotę, socjopatów i kiboli o faszystowskich poglądach, a szkaluje inteligencję. Za kraj, w którym publiczne kłamstwo, oczernianie niewinnych ludzi nie jest napiętnowane, tylko stało się normą. Jest mi wstyd i ogarnia mnie wściekłość, że w moim kraju promuje się chamstwo i ciemnotę. I jeszcze za czarnkowy poziom w naszych szkołach, bo nawet za komuny nie było takiej indoktrynacji w szkołach, oraz takiej ingerencji w intymne życie człowieka. Ta jawna sekta rządzących wykorzystuje swoją władzę do manipulacji poprzez zawłaszczone media, za które my wszyscy płacimy. To mafia stosująca stalinowskie metody inwigilacji swoich przeciwników, szczucia na nich i opluwania kłamstwami. Człowiek uczciwy w starciu z poplecznikiem władzy, która ma w rękach prokuratorów i sędziów, nie ma szans.

Tylko że ja nie chcę się złościć, nie chcę odczuwać lęku o swojego hinduskiego lokatora, bać się, że okoliczni kibole, zamieszkujący pobliskie wrocławskie kamienice, mogliby bezkarnie pobić, lub w jakiś inny sposób skrzywdzić studenta medycyny. Wstyd mi, że mój Wrocław w ostatnich latach stał się kolebką rasistów i nazioli. Dowodem tego było na przykład publiczne palenie kukły Żyda oraz nazistowskie marsze organizowane przez „narodowców”. To zadymiarze, sadyści, gotowi bić kobiety i słabszych od siebie, a ta władza podsyca w nich najgorsze instynkty i skrajności. Są prymitywni, kipiący żądzą nienawiści i bardzo niebezpieczni.

Kilkanaście dni temu szliśmy jedną z ulic Karpacza, kiedy minęła nas grupka dzieci, pewnie była to kolonia letnia. Sześcioletni chłopcy wykrzykiwali słowa Roty:

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz,
Ni dzieci nam germanił.

Pomijając już fakt, że sześciolatki nie rozumieją znaczenia tych słów, przecież ze strony niemieckiej i ze strony Unii nie ma zagrożenia, to Wschodu powinniśmy się obawiać, a oni faszerują dzieci nienawiścią do sąsiadów i cofają do poziomu państw trzeciego świata. Ci chłopcy mają jeszcze czas na poznanie historii – dla ilu jest już za późno?

Przeraża mnie obojętność większości, która patrzy i udaje, że nie widzi, jak zabierają nam kraj i cofają nas w mroki fanatycznego średniowiecza. Obudzą się dopiero, jak wyprowadzą nas z Unii i będziemy drugą Białorusią.

Chciałabym, żeby moja rodzina, moi bliscy żyli – jak ja – w normalnym kraju, takim jak na przykład Irlandia, Niemcy, Hiszpania, gdzie ludzie są życzliwi i uśmiechają się do siebie mówiąc „dzień dobry” napotkanym nieznajomym. Chciałabym, aby moje dzieci i wnuki dorastały w życzliwej społeczności, w której nie dziwi kolor skóry, inna kultura czy światopogląd. Mądrzy ludzie potrafią czerpać dobre wzory z innych kultur. Uczyć się na dobrych przykładach. Dla mnie każda odmienność stylu, kultury, sztuki jest czymś wartościowym, inspiruje, poszerza horyzonty myślowe, wzbogaca wyobraźnię. Podziwiam takie kraje, gdzie mieszkańcy wywodzący się z różnych religii i tradycji, potrafią żyć w zgodzie i harmonii, z szacunkiem dla poszanowania cudzego dobra, ludzkiej godności i mądrości.

Mieszkając w Hiszpanii obserwowałam ludzi o odmiennych wyznaniach i kulturach. I widziałam, że można kultywować swoje tradycje nie przeszkadzając innym, można się uzupełniać i wzbogacać dobrymi i pięknymi wzorami. Takim symbolem „multikulti” – wyśmiewanym przez pisowskiego premiera – jest Pałac Alcazar w Sevilla: najpierw rozbudowywali go i modyfikowali kolejni muzułmańscy władcy, a potem królowie Kastylii. Obecnie jest najpiękniejszym i najczęściej odwiedzanym przez turystów zabytkiem stolicy Andaluzji.

Z różnorodności stylów można stworzyć piękną, zachwycającą oczy, niepowtarzalną kompozycję. Katolicy mają swoje zwyczaje i święta, muzułmanie swoje, podobnie potomkowie Hebrajczyków, jedni drugim nie brużdżą, tylko szanują sąsiedzką inność. Nie rozdrapują ran z przeszłości, bo to do niczego dobrego nie prowadzi, ich twarze i myśli skierowane są do przyszłości, na tym polega rozwój i mądrość narodu.

Ale fanatyk nigdy tego nie zrozumie, tym bardziej, że codziennie jest karmiony nienawiścią dla zewnętrznego świata. Zamyka się przed otoczeniem, odgradzając się od niego murem złych emocji, jest ślepy i głuchy na wszystko, co poza tym murem istnieje, dlatego tak łatwo nim manipulować.

Mój gniew, moja złość bierze się z lęku, z bezradności na rozrastające się jak perz chamstwo i bezprawie.

Z lękiem wybieram się na głosowanie, mąż jest przeciwny i muszę ze smutkiem przyznać, że może mieć rację. Wystarczy, że Kaczor z obawy o przegraną w wyborach, wywoła jakąś prowokację i odtrąbią stan wyjątkowy, zamkną granice i nie będę mogła wrócić do domu.

Pocieszająca może być myśl, że oni nic naprawdę nie umieją dobrze zrobić – więc może i stan wyjątkowy im nie wyjdzie lepiej, niż wybory kopertowe.