Jaworkowa muzyka
Przed nami kolejny dzień upałów. Jest dopiero godzina ósma, a już dwadzieścia parę stopni. Tutaj, w Pieninach, wysoka temperatura jest na szczęście bardziej znośna, niż w rejonach nizinnych. Noce są zimne, a i wiaterek bardziej orzeźwiający. Jednak przy takich temperaturach lepiej nie wyruszać na dalekie wyprawy. Kilka dni temu wybraliśmy się szlakiem z Białej Wody na Wysoką, przez Przełęcz Rozdziela. Trochę przeceniliśmy swoje siły, a upał zrobił swoje, z trudem dotarliśmy do Wąwozu Homole, a w końcu do naszego domku.
W tym roku czerwiec objawił nam się falą upałów, a trasa z Białej Wody jest bardzo długa i w większości prowadzi przez odkryte tereny i łąki, a latka już nie te. Jeszcze parę lat temu, kiedy byliśmy tutaj ostatnim razem, czynnie wypoczywaliśmy zaliczając dwukrotnie Wysoką, Sokolicę, Czertezik i Trzy Korony. Obecnie musimy ograniczyć nasze zapędy turystyczne i choć wydaje nam się, że się nic nie zmieniło, to jednak brakuje siły. Plany mieliśmy ambitne, ale trzeba się dostosować do możliwości i mierzyć siły na zamiary.
Po raz pierwszy przyjechaliśmy do Jaworek na urlop w 2011 roku. Wówczas nie byłam przekonana do tego miejsca, ba, nawet nie wiedziałam za bardzo gdzie to jest, nie znałam zupełnie Pienin, a tylko z geografii wiedziałam, że mamy takie góry. Szczęśliwie tutaj, w Jaworkach, mieści się jeden z oddziałów instytutu, w którym wówczas pracowałam. Koleżanki z pracy wychwalały to miejsce, zachwycając się naturą i pięknym położeniem domku, który był własnością wrocławskiego oddziału. Mnie urlop zwykle kojarzył się raczej z morzem. Uwielbiam morze i tam spędzałam większość wakacji, także z dziećmi, które zawsze cieszyły się bardzo perspektywą wakacji nad Bałtykiem.
Przyjechaliśmy tutaj, do Jaworek, skuszeni atrakcyjną ceną i z mocnym zamiarem aktywnego spędzenia urlopu, no i zakochaliśmy się w tym miejscu. Jako, że oboje z mężem jesteśmy bardzo muzykalni i cenimy sobie dobrą muzykę, to miejsce zaskoczyło nas i w tym względzie: trafiliśmy na czas warsztatów muzycznych w Muzycznej Owczarni, którą mamy po sąsiedzku i gdzie w każdy weekend odbywają się koncerty artystów muzyków, przedstawicieli ambitnej muzyki i piosenki. Występowali tu wybitni artyści światowej sławy, jak chociażby Nigel Kennedy, który występował tu dwukrotnie i jest mocno związany z Muzyczną Owczarnią. Są to występy w kameralnym gronie, niepowtarzalne w swoim wydźwięku i nastroju, a dochód z biletów wstępu na koncert, przeznaczony jest na rozwój pienińskiej muzyki: wspaniały pomysł i projekt.
Do miejscowości, gdzie droga kończy się rezerwatem przyrody „Biała Woda”, gdzie turyści zjeżdżają, aby zobaczyć urokliwe miejsca, jakim jest między innymi Wąwóz Homole, z końcem czerwca każdego roku, na czas warsztatów muzycznych, przybywają młodzi ludzie, aby spełniać swoje ambicje i marzenia, szlifując swój warsztat muzyczny pod okiem znanych i uznanych artystów estrady.
Niepowtarzalne, magiczne miejsce, które odkrył Wieńczysław Kołodziejski i w którym z zaniedbanych, opuszczonych zabudowań starej owczarni stworzył „Muzyczną Owczarnię”. Dzięki swojej ciężkiej pracy, wielkiej pasji, jaką była dla niego sztuka i muzyka, mimo wielu przeciwności i braku funduszy udowodnił, że marzenia się spełniają i „ludzi dobrej woli jest więcej”. I że w potrzebie można liczyć na prawdziwych przyjaciół.
Obecnie występ w Muzycznej Owczarni cieszy się wielkim prestiżem wśród muzyków. Zagrać na małej scenie, pomiędzy ścianami wyplakatowanymi nazwiskami wielkich świata muzyki, to wielkie wyróżnienie.
W sobotę byliśmy na koncercie Justyny Panfilewicz. Nieoczekiwanie bardzo się wzruszyłam. Jej osobliwy, pełen nostalgii, rozdzierający duszę śpiew obudził we mnie niepokój i metafizyczny ból w owej smutnej, wrażliwej i mrocznej głębi mojej natury.
Kiedy słuchałam tekstów Norwida w jej wykonaniu, uświadomiłam sobie, jak aktualne dzisiaj są słowa wieszcza. Zachwyciła mnie też jej niezwykle oryginalna interpretacja utworu „Billie Jean” Michaela Jacksona, w powolnej konwencji bluesowej!
Wczoraj zaczęły się tegoroczne warsztaty muzyczne i Pani Justyna będzie prowadziła zajęcia w klasie wokalu. Późnym wieczorem mogliśmy być świadkami pierwszej prezentacji młodych talentów, wspomaganych przez doświadczonych, uznanych muzyków, którzy będą ich przez nadchodzący tydzień uczyć i przekazywać im swoją wiedzę. Przy piwku, w dobrym towarzystwie, słuchaliśmy i podziwialiśmy talenty i zapał młodzieży, która prezentowała się na spontanicznej jam session.
Muzyka Jaworek to nie tylko koncerty z „Muzycznej Owczarni”, to także szum strumienia tuż obok naszej chatki, szum wiatru w koronach drzew, nieustający śpiew ptaków i bzyczenie owadów, poranne pianie kogutów, rżenie koni z sąsiedzkiej stadniny, radosny dzwonek „Ciuchci”, przejeżdżającej kilka razy dziennie do „Białej Wody” i wygrywana w południe oraz wieczorem w pobliskiej pięknej, zabytkowej cerkwi melodia pieśni religijnej, której dźwięk niesie się echem po górach.
You must be logged in to post a comment.