Natura dla zdrowia i urody – pokrzywa
Ostatnio media prześcigają się w reklamach cudownych środków na dosłownie wszystko. Na lepszą pracę serca, wątroby, na syndrom niespokojnych nóg, drażliwych jelit, na trawienie, na spanie. Zachwalają różnego rodzaju suplementy diety w postaci witamin, minerałów, elektrolitów, protein. Firmy farmaceutyczne wychodzą na przeciw zapracowanym i zabieganym, ale dbającym o zdrowie i urodę kobietom. Bierzesz pigułkę i sprawa załatwiona? Masz poczucie, że jesteś zdrowsza, piękniejsza? Ile tych tabletek trzeba by wziąć?
Każda z nas chce być szczupła, zdrowa, piękna, młoda i zadbana. Artykuły w internecie kuszą tytułami super diet i środków na odchudzanie, ale gdy zaczynam je czytać, wszystko sprowadza się do cudownego środka na otyłość w tabletkach lub w płynie; wystarczy kliknąć i podać swoje namiary do zakupu, a więc klikamy, płacimy i wpadamy w spiralę bezsensownej i szkodliwej dla naszego zdrowia pułapki, za którą na dodatek musimy słono płacić. Potem, mimo zapewnień producentów o bezpieczeństwie danego specjału dla naszego zdrowia, co jakiś czas dowiadujemy się o potwornych skutkach ubocznych, niestety często nieodwracalnych.
Kilkadziesiąt lat temu, kiedy poważnie zaczęły mi dokuczać problemy z kręgosłupem, chodziłam prywatnie do znanego w okolicy mojego miejsca zamieszkania ortopedy. On dawał mi chętnie zwolnienie i zlecał serię dziesięciu zastrzyków w dolną część kręgosłupa, które sam za dodatkową opłatą pięśdziesięciu złotych wykonywał. Zapewniał przy tym, że to bezpieczne lekarstwo, które stymuluje rozwój mięśnia utrzymującego kręgi i wzmacnia go. Poza tym w jego składzie miałby być wyciąg z łożyska i same dobroczynne składniki. Potem doszły jeszcze górne partie kręgosłupa i między innymi dyskopatia kilku kręgów. W końcu brałam na przemian seriami zastrzyki w lędźwie i okolice łopatek. Wierzyłam jednak w te zbawienne zastrzyki, a lekarz miał stałego pacjenta przy kasie. Trzeba przyznać, że zawsze miał sporo pacjentów i na wszystkie dolegliwości, poczynając od paluszka, serwował ten sam sposób leczenia za pomocą owych zastrzyków.
Po kilku latach znalazłam się w szpitalu na Traugutta z całkowicie rozklekotanym kręgosłupem, nie mogłam się obrócić na łóżku, nie mogłam ani chodzić, ani leżeć. Po badaniu tomografem, a badał mnie ordynator z neuro-chirurgii, stwierdzono, że mam kręgosłup starej kobiety, do tego w strasznym stanie i pan ordynator wytłumaczył mi, na czym polegało moje dotychczasowe leczenie. To były zwyczajne sterydy i on jako lekarz jeszcze nigdy się nie skaził stosowaniem takiego leczenia. Według niego takie zastrzyki są ostatecznością i serwuje się je w wieku starczym i w wyjątkowych sytuacjach, kiedy zagrożone jest życie. Sterydy wstrzykiwane domięśniowo, rzeczywiście usuwają stan zapalny i na kilka miesięcy poprawiają zdecydowanie kondycje tych mięśni podtrzymujących kręgi, ale po jakimś czasie owe mięśnie wracają do jeszcze gorszej kondycji, niż były przed zabiegiem. Dodatkowo, każda iniekcja miażdży i uszkadza tkanki skórne i mięśniowe, w rezultacie czego pozostają zrosty, które już nie mają właściwości oryginalnej tkanki, są stwardniałe i nierozciągliwe. Niestety, są to skutki nieodwracalne. Oczywiście, że te leki były dostępne w aptece na receptę, przebadane, z atestem. I co z tego!
Przekonałam się wówczas, że jedynym lekarstwem na dolegliwości kręgosłupa jest zdrowy tryb życia i ćwiczenia gimnastyczne, wzmacniające gorset mięśniowy wokół kręgosłupa, zarówno z przodu i z tyłu. Dlatego też ćwiczę systematycznie od kilkudziesięciu lat w każdych warunkach, a zwłaszcza na siłowni korzystam z urządzeń do ćwiczenia mięśni brzucha i pleców.
Obecnie też mam mniej stresów, co jest też bardzo istotne dla zdrowia. Bardzo trudno jest o systematyczność w ćwiczeniach, ale ciało często samo się o nie dopomina, sygnalizując bólem swoje potrzeby. Próbuję więc za pomocą ćwiczeń wychodzić naprzeciw owym dolegliwościom, ale i mnie czasami nie udaje się uniknąć przeciwbólowych i przeciwzapalnych pigułek.
Jednym z widocznych zewnętrznych atrybutów ogólnego stanu zdrowotnego jest zdrowa cera. Bardzo rzadko korzystam z usług kosmetycznych na cerę twarzy, ale kiedy już mam taką okazję – na przykład przy naturalnych zabiegach w SPA – osoby, które wykonują te zabiegi, zawsze są zaskoczone świetną kondycją mojej skóry twarzy, zwłaszcza jak na mój wiek.
Przed wielu laty byłam zaproszona do testowania serii naturalnych, odżywczych kosmetyków na bazie miodu. Wśród zainteresowanych rozprowadzaniem tego kosmetyku były dwie dermatolożki z Moskwy, obecne przy pokazie. Wszyscy podziwiali moją cerę twarzy i dekoltu, pytali mnie, co robię, że mam tak gładką i zdrową cerę. Cóż, przede wszystkim nie stosuje żadnych kosmetyków, których składniki ingerują w strukturę skóry. Stosuję tylko najprostsze, naturalne kosmetyki, głównie z serii AA i te o prostym składzie, latem krem raczej nawilżający, zimą półtłusty i tłusty. Wklepuję kremy w skórę twarzy, szyi i dekoltu, delikatnie i w odpowiednim kierunku, aby jak najmniej naciągać skórę. Techniki masażu nauczyłam się jeszcze jako młoda dziewczyna, wycinając sobie zdjęcia instruktażowe z jednego z ówczesnych pism kobiecych.
Nie stosuje żadnych „cudownych” i odmładzających specyfików, one wszystkie, podobnie jak sterydy, niszczą strukturę skóry, wypełniają ją na jakiś czas, a kiedy kończy się ich działanie, skóra jest w gorszej kondycji, niż była przed ich zastosowaniem. W dodatku cera niejako uzależnia się od nienaturalnego dostarczania jej różnych składników, które sama produkuje i coraz mniej ich sama wytwarza, albo całkowicie zaprzestaje ich produkcji. Staram się więc zmuszać mój organizm do samodzielnego produkowania różnych enzymów i środków, poprzez dostarczanie organizmowi od wewnątrz witamin i minerałów zawartych w owocach, warzywach i naturalnych produktach żywnościowych. Tego nauczyłam się na kursie medycyny niekonwencjonalnej, który bardzo wiele mi dał i z którego do dziś czerpię wiedzę na codzień. Jestem w tym konsekwentna, nawet jak w prezencie otrzymuję super kremy najlepszych i najdroższych firm o działaniu rewitalizującym, z różnymi dodatkami typu kalogen, elastyna i tym podobne, to nie używam ich. Na ogół pozostają zamknięte, a jak mija ich okres ważności, to je wyrzucam.
Wielkim odkryciem farmaceutycznym ostatnich dziesiątek lat jest spirulina, zwłaszcza w ostatnim czasie bardzo modna. Pogooglowałam trochę i rzeczywiście: wspaniały, naturalny środek, bogaty w mnóstwo wartości odżywczych, korzystnych dla zdrowia… długo by wymieniać. W dodatku posiadający właściwości antyrakowe. Do kupienia w proszku, w tabletkach… Cóż, istnieje tylko jedno małe niebezpieczeństwo: jeżeli zakupimy ten cudowny środek z niepewnego źródła, gorszej jakości i zanieczyszczony, możemy się narazić na uszkodzenie wątroby, na problemy z żołądkiem, a w skrajnym przypadku nawet na śmierć. Jeżeli chodzi o zanieczyszczenie, nigdy nie mamy takiej pewności, jeśli nie mamy sprawdzonej wiedzy o jakości i źródle pochodzenia tego specyfiku – co przy zakupach przez internet jest niemal regułą. O efektach i skutkach przekonamy się dopiero za kilkadziesiąt lat – kiedy może już być za późno.

Dlatego wolę sprawdzone przez pokolenia naturalne środki, które natura sama nam podsuwa w postaci zielonych, jadalnych roślin, które możemy znaleźć niemal na każdej łące. Zwłaszcza o tej porze roku korzystam z takich bogactw okolicznej łąki i lasu, jak pokrzywa i mniszek lekarski.
Owszem, witaminy i minerały można spożywać w tabletkach – do czego stara się przekonać mnie mój mąż. Tyle, że witaminy w tabletkach nigdy nie zastąpią tych naturalnych. Najzdrowsze są witaminy i minerały zawarte w żywności jak najmniej przetworzonej technologicznie. Świeże owoce i warzywa, gruboziarniste kasze, tłuszcze roślinne, ryby są prawdziwą kopalnią cennych składników odżywczych. Z naturalnych witamin organizm ma zdecydowanie więcej korzyści, niż z ich chemicznych odpowiedników.
Ja mam to szczęście, że mieszkam przy ekologicznej łące, od której dzieli mnie wąski pas drzew i przez którą płynie rzeka. Jak tylko pogoda pozwala, staram się codziennie schodzić tam na spacer i w celu zaopatrzenia mojej kuchni w młode pokrzywy.
Nie muszę pisać o zdrowotnych i leczniczych właściwościach pokrzywy, wystarczy w wyszukiwarce wpisać „pokrzywa zwyczajna” i z miejsca pojawią się dziesiątki artykułów o jej cudownych właściwościach. Ze względu na bogactwo zawartych w niej witamin, mikroelementów i soli mineralnych pokrzywa jest od dawna bardzo ceniona w naturalnej medycynie i kosmetyce. Sok z młodych pokrzyw działa wzmacniająco i oczyszczająco, szczególnie w okresie wczesnowiosennym, kiedy organizm jest osłabiony, a nowalijki i warzywa szklarniowe nie są w stanie zapewnić wystarczającej porcji witamin i wartości odżywczych. Nic dziwnego, że dawniej ludzie na przednówku gotowali zupę z pokrzywy, a moja babcia i mama siekały pokrzywy z gotowanymi jajkami i karmiły tym kurczaczki i malutkie kaczuszki żeby szybciej rosły.
Idąc na zbieranie pokrzyw trzeba się zaopatrzyć w gumowe rękawice i do dzieła. Wcześniej należałoby się jednak upewnić, czy pokrzywy, które zrywamy, nie znajdują się blisko pola opryskiwanego z użyciem pestycydów.
Wiosna to także sezon na młode liście mniszka lekarskiego. Owe młodziutkie listki tej znanej i w medycynie naturalnej już od bardzo dawna cenionej rośliny są smakowo i wartościowo najlepsze właśnie wczesną wiosną, zanim zakwitną. Później stają się gorzkie i mniej wartościowe. Kwiaty mniszka mają również zastosowanie w medycynie naturalnej, podobnie, jak jego korzeń. Młode liście natomiast można dodawać do różnego rodzaju sałatek. Zbierając liście mniszka lekarskiego musimy uważać, żeby nie pomylić go z mleczem, obie te rośliny są do siebie bardzo podobne. Jednak kwiat mniszka wyrasta jakby bezpośrednio z korzenia, podczas gdy mlecz ma wyrazistą, dłuższą łodygę, na której wyrastają liście i kwiaty. No i oczywiście trzeba zebrane listki bardzo dokładnie wypłukać, aby nie przemycił się jakiś kleszcz, czy niechciany paproch.
You must be logged in to post a comment.