Moda i styl

Pochwała kapelusza

Kapelusz: prawie że zapomniany relikt minionego czasu – a przecież jest on ukoronowaniem naszej kreacji, przysłowiową kropką nad i. Po jego kształcie, wyglądzie, sposobie noszenia możemy nawet częściowo określić charakter jego właścicielki (czy właściciela).  Ale kapelusz to znacznie więcej, niż tylko element dopełniający charakter kreacji – pełni on również funkcje praktyczne, chroniąc nasze szare komórki przed nadmiernym nasłonecznieniem albo przed zimnem.  Kapelusz może też być powodem awantury, jeżeli nie zdejmiemy go w kinie, lub w teatrze – zwłaszcza, jeżeli zdobią go obficie strusie pióra…

Kapelusz na każdą okazję, na każdą porę roku… Kształt kapelusza zależy od jego przeznaczenia. Od kapelusików lekkich, słomkowych czy bambusowych, na modłę chińską, które ze względu na swoją lekkość i prostotę są używane przez osoby wystawione przez długi czas na działanie promieni słonecznych, po wielkie, ozdobne, istne dzieła sztuki upiększające głowy modelek i celebrytek, zwłaszcza podczas słynnych wyścigów w Ascot, gdzie prezentowane są najwymyślniejsze i najdroższe nakrycia głowy. A pomiędzy tymi skrajnościami cała galeria różnorodnych kapeluszy na każdą okazję.

W naszym społeczeństwie, szczególnie wśród osób w moim przedziale wiekowym, kapelusz nie był i nie jest popularny. Niewątpliwie niechęć do kapeluszy jest rezultatem tego, że system, w którym dorastałam, próbował zuniformować ludzi (tak jak się udało Chinom), narzucić im jednakowe mundurki, ujednolicić. Sprowadzić kapelusze do symbolu burżuazyjnego zepsucia, jakże nam wrogiego. Coś z tych czasów pozostało w naszej mentalności – niechęć do kapeluszy, do wszystkiego, co odbija się od codziennej szarości jak motyl od betonowej ściany. W kapeluszach (a raczej ich braku) i kolorystyce naszych strojów.

Utkwiła mi w pamięci (sprzed kilku lat) dyskusja kreatorów i krytków mody, w której to była mowa o tej właśnie szarości na naszych ulicach, w małych i większych miastach. Dawali oni (ci krytycy) przykład Tokio i innych światowych metropolii, gdzie jest niesłychanie barwnie i nikogo nie dziwią „różności” na głowie i nie tylko na głowie.

Nasze społeczeństwo – i z przykrością muszę stwierdzić, głównie kobiety – nie ma tolerancji dla inności czy dla odwagi innych kobiet w doborze własnego ubioru. Sama niejednokrotnie odczułam to na własnej skórze spacerując po Ostrowie Tumskim w mini sukience i w kapeluszu. Na szczęście byłam u boku mojego mężczyzny – mimo to, zdanie pełne jadu, wypowiedziane przez przechodzącą obok nas starszą kobietę, poruszyło mnie bardzo. Ile w tej kobiecie musiało być nienawiści i goryczy, że tak jej przeszkadzają czyjeś odsłonięte do pół uda (no, może troszkę wyżej) nogi. Kołtuneria… Jakże mało za to na naszych ulicach jest ludzi, którzy sie uśmiechają – tak po prostu do przechodniów, do chmurek na niebie, do przejeżdżających tramwajów. Na szczęście to się zmienia na lepsze – mam przynajmniej takie wrażenie (i nadzieję).