Dzień za dniemW zdrowym cieleWyróżnione

Sokolica

Jednym z najbardziej wartych zdobycia szczytów w Pieninach jest Sokolica: atrakcyjna ze względu na bardzo strome (jak dla nas) i ciekawe podejście oraz przepiękny widok ze szczytu na Dunajec i okolicę. Aby względnie wcześnie dotrzeć się na szlak, który prowadzi na szczyt tej góry, zaraz po śniadaniu pojechaliśmy do Szczawnicy. Samochód zaparkowaliśmy na dużym parkingu w pobliżu przystani flisackiej na Dunajcu. Stamtąd już pieszo ponad kilometr do miejsca, skąd za niewielką opłatą promem przepłynęliśmy na drugą stronę Dunajca.

Przygotowani na każdą pogodę, z dużą flaszką wody źródlanej i suchym prowiantem, ruszyliśmy w górę na Sokolicę. Pogoda nam sprzyjała, była idealna, nie za zimno i nie za gorąco. Niebo było lekko zachmurzone, tylko od czasu do czasu zza drzew wyglądało słoneczko, powietrze było rześkie i wilgotne. Mimo to już po kilku minutach musieliśmy się zatrzymywać, aby wyrównać oddech i napić się trochę wody. Cały szlak wiedzie przez las, przyjemne idzie się w cieniu drzew, tylko trzeba mieć dobrą kondycję, aby pokonać tyle stromych, leśnych schodów na prawie godzinę trwającym podejściu. Wycisnęłam z siebie wszystkie poty, ale za to jaka była radość, kiedy ujrzałam małą drewnianą budkę, gdzie sprzedawano bilety wstępu na sam szczyt. Sokolicę zdobywaliśmy już po raz piąty, więc wiedzieliśmy, że od budki do szczytu dzieli nas już tylko krótki, aczkolwiek stromy i kamienisty odcinek drogi. Warto było! Naszą nagrodą za trudy wspinaczki był przepiękny widok na przełomy Dunajca i inne szczyty, aż po oddalone Tatry, roztaczający się z wierzchołka. To było wspaniałe, niemal nie dające się opisać uczucie – to trzeba samemu przeżyć.

Znakiem szczególnym Sokolicy jest reliktowa sosna. 550-cioletnie drzewo o niezwykłym kształcie, zawieszone jakby na skale, jest znakiem rozpoznawczym dla całych Pienin, ich wizytówką. Często umieszczane na widokówkach i folderach i najczęściej fotografowane.

Niestety, kilka lat temu helikopter wezwany do akcji ratowniczej uszkodził konar sosny, ale i tak pięknie wygląda na tle górskiego krajobrazu.

Po obfotografowaniu pięknych widoków zeszliśmy niżej i zastanawialiśmy się, czy wybrać szlak wiodący na Trzy Korony, czy schodzić tą samą drogą, którą przyszliśmy. Trochę kusiło nas wyzwanie pójścia szlakiem Trzech Koron (mogliśmy skorzystać z tych samych biletów), ale też trochę nas przerażała długa i żmudna droga do Krościenka. Znamy ją dobrze, ponieważ szliśmy tą trasą kilka razy, kamienista i nudna. Poza tym wejście na wieżę widokową Trzech Koron nie jest takie ciekawe, jak na Sokolicę, aby dostać się na wierzchołek, długo idzie się metalowymi schodami, a i widok z wierzchołka nie jest taki piękny jak z góry sokołów. Kiedy usłyszeliśmy od turystów, że na wejście na szczyt Trzech Koron czeka się w godzinnej kolejce, to wybraliśmy wariant powrotu przez Dunajec. Był to słuszny wybór, w naszym wieku należy rozważnie podejmować decyzje i mierzyć zamiary na siły. Mogliśmy spędzić resztę dnia na przyjemnościach i nie narażać sie na wyczerpanie.

Tak sobie myślę, że dla mnie i dla mojego męża los jest łaskawy i obdarowuje nas pięknem, dobrą aurą i pogodą. Pewnie dlatego, że jesteśmy mu wdzięczni za wszystko, co nam daje. Dla nas każda pogoda ma swój cel, wszystko co dzieje się dookoła czemuś służy. My tylko umiejętnie korzystamy z dobrodziejstw życia i uczymy się nimi cieszyć. Staramy dostosować się do miejsca, wstrzelić w dobrą pogodę, żeby potem mieć z tego radość i poczucie, że wszystko nam się dobrze składa. Nie każdy to potrafi, ale można się starać, jest to możliwe. Kiedyś, jak wpadła do pokoju osa albo pszczoła, byłam w panice, piszczałam, machałam rękami, szukałam czegoś aby ją skutecznie utłuc. Teraz staram się opanować panikę i pootwierać okna, aby je szybciej uwolnić. Uczucie paniki jest okropne i destrukcyjne. Wyniszcza, przysłania racjonalne myślenie, bardzo utrudnia życie. Wiem coś o tym.