Źródło wiecznej młodości
Każda z nas pragnie wyglądać i czuć się młodo i zdrowo – to oczywiste. I chociaż nie wynaleziono jeszcze przepisu na wieczną młodość, to istnieją znane od tysiącleci metody na „przedłużenie” zdrowia i młodości. Tajemnica jednej z tych metod tkwi w prostych ćwiczeniach, zwanych Rytuałami Tybetańskimi, które opisał Peter Kelder w swojej książce wydanej w 1985 roku pt. „Źródło wiecznej młodości”.
Przed kilkunastu laty w jednym z moich ulubionych czasopism, w rubryce: „Żyjmy zdrowiej”, natrafiłam na artykuł, zatytułowany „Himalajskie rytuały przywracają młodość”, a zawierający dokładny opis pięciu rytuałów, znanych od wieków tybetańskim mnichom – ćwiczeń, których systematyczne wykonywanie gwarantuje odmłodzenie naszego wyglądu, poprawę sprawność umysłu i polepszenie stanu zdrowia. Wycięłam ten artykuł i przechowuję go do tej pory, mimo, że w chwili obecnej można w internecie znaleźć mnóstwo stron z dokładnym opisem tychże rytuałów i ich oddziaływania na ciało i umysł.
Ćwiczenia te wykonywane systematycznie i prawidłowo – w duchu afirmacji życia – przynoszą niewątpliwe rezultaty!
Na czym polega sekret zbawiennego działania tych ćwiczeń? Według medycyny Dalekiego Wschodu, nasze ciało jest zanurzone w energii życia (sanskr. dharma, chin. Qi), która posiada ośrodki (centra), zwane czakrami (sanskr. cakra). Są to silne skupienia pola elektrycznego wokół siedmiu gruczołów dokrewnych w układzie hormonalnym organizmu, a ich funkcja polega na pobudzaniu wydzielania danego hormonu przez gruczoł – jak wiadomo to hormony regulują wszystkie funkcje organiczne z procesem starzenia się włącznie.
Uwierzyłam w moc tych ćwiczeń, choć na początku traktowałam je z przymrużeniem oka: wiadomo, każdy ruch, każde ćwiczenia są dobre! Dopiero dzięki kursom medycyny niekonwencjonalnej poznałam znaczenie czakranów i osiągnięcia dalekowschodniej medycyny tradycyjnej. Wszystko składało się w wiarygodną całość. W sytuacji, kiedy medycyna współczesna jest bezradna, miałam okazję i możliwość skorzystania z osiągnięć tradycyjnej medycyny chińskiej (TCM). Akupunktura i akupresura „przemówiły” do mnie fizycznie, usuwając na jakiś czas dolegliwości kręgosłupa i skutki nerwicy wegetatywnej.
Lekarz, który zaszczepił we mnie zainteresowanie zdobyczami znanej od tysiącleci tradycyjnej medycyny chińskiej, był lekarzem medycyny o specjalizacji chorób płucnych, ale jego pasją była akupunktura i inne pokrewne metody (moksa, czyli przyżeganie) odblokowywania kanałów energetycznych (meridianów) i wyrównywania przepływu energii w ciele. Swoje osiągnięcia w tym kierunku rozwijał i szlifował dokształcając się ciągle poprzez wyjazdy na sympozja i spotkania specjalistów w tej dziedzinie, doskonaląc techniki akupunktury, badając oddziaływanie ich na wszystkie sfery naszego życia. Przy tym był wspaniałym człowiekiem i lekarzem od którego wychodzi się z uśmiechem i wiarą w niemożliwe. Był przekonany, że wszystko można leczyć tym sposobem i potrafił to robić , oczywiście z wielką odpowiedzialnością.
W jego poczekalni spotykałam wielu pacjentów, którym pomógł. Dla każdego pacjenta indywidualnie dobierał kurację: ilość nakłuć, jak i częstotliwość jest ograniczona. Między sesjami powinien być zachowany odstęp czasowy. Przy pierwszej wizycie dostałam komplet igieł przeznaczonych wyłącznie do mojej kuracji, z którymi przychodziłam na wyznaczone wizyty. To naprawdę działa! Kiedy raz tak strasznie zatrułam organizm, że nie miałam siły podnieść głowy, zadzwoniłam do lekarza, aby odwołać wizytę – na co lekarz zaproponował mi sesję akupunktury, która pobudziłaby narządy trawienne i przyspieszyła powrót do zdrowia – o ile dałabym radę do niego przyjechać. I rzeczywiście: pomogło! Poza tym wypożyczył mi książeczkę o akupunkturze, o jej historii i o sposobie działania, która pomogła mi zrozumieć i uwierzyć w jej działanie.
W Wikipedii znajdziemy artykuł o akupunkturze – pamiętajmy jednak, że jest to artykuł czysto informacyjny i nie zawiera wiedzy stricto medycznej, ani w sensie medycyny współczesnej, ani TCM (Traditional Chinese Medicine), podobnie, jak wiele innych stron internetowych. Wiedza dotycząca stosowania akupunktury może być opanowana tylko w drodze nauki u dalekowschodnich mistrzów, lub studiów na specjalizujących się w tego rodzaju terapiach uczelniach medycznych!
Niemniej istnieją liczne metody, których zastosowanie jest możliwe także we własnym zakresie – jakkolwiek polecana jest nauka u kompetentnych instruktorów. I ja właśnie, aby nie dopuścić do zaburzeń w przepływie energii, co w rezultacie prowadzi do różnych chorób i przykrych dolegliwości, staram się stosować praktyki prewencyjne w postaci Rytuałów Tybetańskich.
Przed laty zaczynałam od kilku powtórzeń, teraz robię po 19 powtórzeń. Bardzo ważne jest oddychanie, zarówno podczas ćwiczeń, jak i między nimi należy się ściśle stosować do opisu. Jeżeli mam dłuższą przerwę (czasami nie ma warunków, możliwości), to zaczynam od dziewięciu, jedenastu powtórzeń, a potem stopniowo zwiększam, zależnie od kondycji fizycznej, bo psychiczna poprawia się z każdym rytuałem i nie muszę w to wierzyć, ponieważ wiem to i sprawdziłam niejednokrotnie na własnej skórze. Często wstając rano z łóżka jestem połamana i półprzytomna, ale już po kilku powtórzeniach moje samopoczucie się poprawia i pojawia się uśmiech zadowolenia: z życia, z samej siebie.
Bądź dla siebie wyrozumiała, nie wymagaj od siebie za wiele, ćwicz we własnym tempie, stopniowo odkrywając w tym przyjemność, radość z dobrodziejstwa, jakie sprawiasz sobie, swojemu ciału. To pomoże uczynić twoje życie zdrowszym i pełniejszym. Już dziś zacznij swój proces odmładzania i ciesz się nowymi osiągnięciami!
Uwaga! Nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za skutki stosowania, lub niestosowania wymienionych tu ćwiczeń! Artykuł ten nie jest również opisem sposobu wykonania Rytuałów Tybetańskich, ani innych metod: kto chce ćwiczyć, musi zapewnić sobie wiarygodne źródło opisu ćwiczeń.
You must be logged in to post a comment.