Dzień za dniem

Jesień dojrzała w dynie

Wczoraj wybraliśmy się z mężem na zakupy – w pole. Tak, tak! Tutaj, w Bawarii, wśród rolników zachowała się jeszcze sprzedaż płodów rolnych prosto z pola. W zależności od sezonu sprzedawane sa warzywa, owoce, kwiaty. W dodatku często w trybie samoobsługowym.

Płody sa wystawione na stoiskach, czasami można nawet samemu je zrywać. Przy stoisku jest tabliczka z „instrukcją obsługi” i cennik. Obok jest umieszczona skrzynka w formie skarbonki, do której się wrzuca pieniążki za zabrane płody rolne. Z początku nie chciało mi się wierzyć, że to tak może funkcjonować. Przecież można sobie wziąść, co się chce i odjechać, ale jestem przekonana, że żaden miejscowy by tak nie postąpił.

Jako, że nadszedł czas dyni, jej przetworów i smakowitych, jesiennych dań, zaplanowaliśmy małą, pieszą wyprawę po to bogate w witaminy i minerały warzywo. Kupiliśmy trzy, w tym jedną małą do dekoracji. Same plusy: dynia prosto z pola bez chemii i konserwacji (choć można by je taniej kupić w Lidlu), oraz pretekst dla pokonania pieszo kilku kilometrów w pogodną, jesienną sobotę – dla zdrowia i urody!

Teraz w planie przepyszne placuszki i zupa-krem z dyni.