Dzień za dniem

Na grzyby!

Co zrobić z urlopowym porankiem, kiedy nie jest się właśnie w jakimś ciepłym kraju na „prawdziwym” urlopie? Po prostu wybrać się do lasu na grzyby. Zwłascza po deszczowym weekendzie jest szansa na obfity „połów” – wiadomo, grzyby rosną szczególnie po deszczu, jak w znanym powiedzonku.

Zanim odpowiemy sobie na pytanie „dlaczego”, zajmijmy się krótko odpowiedziami na pytania: gdzie i jak. To pierwsze jest bardzo proste, jak podsumował pewien doświadczony grzybiarz: wszędzie tam, gdzie nie ma komputerów! A tak naprawdę to nikt Wam nie zdradzi swoich tajemnych miejsc, gdzie grzyby zawsze „biorą”. Musicie znaleźć swoje własne grzybowe Eldorado. Po prostu, wyjechać do lasu i szukać… szukać… szukać…

Drugie pytanie: jak? Nie chodzi tu o to, czy grzyby wycinać, czy „wykręcać” (ważne, żeby nie uszkodzić grzybni!), ale raczej o to, co ubrać na taką okazję. Zwłaszcza, że w lasach czają się przeróżne krwiopijcze bestie, jak kleszcze, komary itp.  Dlatego najlepiej chronić włosy i szyję chustką (kapelusz raczej nieporęczny, zwłaszcza przy przedzieraniu się przez gęstsze poszycie), koniecznie długie spodnie i długi rękaw (w upały lekkie, bawełniane albo lniane) – no i oczywiście buty! W lecie mogą być sportowe, na jesień lepiej turystyczne. Ale w każdym przypadku wygodne i na grubszą skarpetkę.

No a po co to wszystko? Pomijając już tradycyjny wigilijny barszcz i uszka, które bez grzybów się nie obejdą, grzyby są nie tylko smaczne, ale także i zdrowe, o ile nie popełnimy kardynalnego błędu (zbierajmy tylko grzyby, co do których jesteśmy absolutnie pewne ich jadalności, w razie wątpliwości lepiej wyrzucić). Grzyby zawierają obok białka i węglowodanów także potas, fosfor, magnez, wapń, mangan, cynk i selen. Zawierają również dużo witaminy D i błonnika. Ten ostatni sprzyja pobudzaniu prac jelit.

Tak więc suszmy, duśmy (w śmietanie), marynujmy i zamrażajmy (przegotowane) uzbierane grzybki – warto! A przy tym cały dzień w lesie, na świeżym powietrzu, to największa korzyść dla zdrowia!

A po grzybobraniu – hop, szklankę piwa!