Moda i styl

Paryż… ach, Paryż…

(więcej zdjęć na końcu artykułu)

Paryż już w czasach renesansu był kolebką mody i kultury europejskiej. Paryżanki – przynajmniej te z wyższych sfer – zawsze słynęły z elegancji i wytworności. Na salonach Europy przez długi czas językiem arystokracji był język francuski. Typowy dla Francji centralizm – skupienie absolutnej władzy w osobie króla – spowodował również skupienie bogactw w otoczeniu króla, w jego stolicy; kto tylko miał znaczenie w państwie, ciągnął z dworem do Paryża.

Dzięki temu skumulowanemu bogactwu, Paryż od wieków stanowił centrum rozwoju sztuki, nauki i kultury, skupiał na swoich dworach, dworkach, w mansardach i na poddaszach Montmartre największych artystów i myślicieli. Król i jego dwór otaczali się wspaniałymi dziełami sztuki i ich twórcami, mniejsza arystokracja podążała jak mogła w ich ślady.

Powstała dzięki mecenatowi królewskiemu paryska Sorbona juz w XIII wieku była stolicą nauki świata zachodniego. W owych czasach bogactwo i władza były wykorzystywane przez możnych także do wspierania myśli i postępu, wytyczania kierunków rozwoju duchowego. Z czasem na dworach królewskich Ludwika XiV i jego następcy, Ludwika XV jedynym godnym wsparcia celem stała się rozrywka (dla króla) i przypodobanie się królowi (dla dworaków). Z tych czasów pochodzi presja otoczenia, rozumiana jako „moda”. Moda na peruki, fiszbiny, gorsety, strusie pióra, jedwabie i klejnoty. Wtedy jeszcze „modą” zajmowali się krawcy i inni rzemieślnicy, o statusie niewiele wyższym od przeciętnego służącego. Czasy wielkich projektantów mody – dyktatorów – nadeszły dopiero paręset lat później.

 

Pierwsza najsłynniejsza współczesna projektantka mody Coco Chanel również nie wywodzi się z bogatej elity – podobnie jak jej historyczni poprzednicy. Udowodniła jednak siłą swojej osobowości i wytrwałości, że można wiele osiągnąć – w odróżnieniu od dawnych krawców, spełniających zachcianki arystokracji stała się ona dla „wyższych sfer” przewodniczką i wzorcem w sprawach mody. Sama ciężko zapracowała na swój sukces, stwarzając światowej sławy markę Chanel, która do dzisiaj kwitnie pod jej kierownictwem. To ona zrewolucjonizowała świat mody kobiet, przełamała utarte konwencje w ubiorach. Wykreowane przez nią fasony są nieśmiertelne, ponadczasowe. Stworzyła nowe, rewelacyjne kreacje kostiumowe ze spodniami i baardzo kobiecą „małą czarną”. Wylansowała również najbardziej znany na świecie, uwodzicielski zapach Chanel No. 5.

Obecne ulice Paryża zalewają kolorowe tłumy. Bardzo dużo osób pochodzenia afrykańskiego, wyróżniających się nie tylko ciemnym kolorem skóry ale i tęczowo jaskrawymi (czasem aż rażącymi) sukmanami, czy też plemiennymi szatami, zwanymi boubou. Innych nacji też nie brakuje. Hindusi i inni Azjaci z dawnych kolonii francuskich stanowią również duży procent ludności napływowej stolicy. W miejscach najczęściej odwiedzanych spotykamy tłumy z całego świata. Turystów można łatwo rozpoznać po ich strojach: ubrani są praktycznie, wygodnie, sportowo. Ich obuwie to zwykle tenisówki, adidasy lub wygodne sandały. Zwiedzanie tak dużego miasta wymaga wygodnego obuwia i zdrowych nóg.

Nasz hotel był położony w pobliżu centrum miasta, blisko metra. Paryskie metro – cudowny wynalazek! Wszędzie można bez trudu dojechać. Pociągi odjeżdżają przeciętnie co 3 minuty. Można się też przesiadać na inne trasy podziemne w cenie jednego biletu. Metro jest podstawowym i popularnym środkiem komunikacji dla Paryżan i przyjezdnych. W metrze podobnie jak na ulicy: kolorowo. Kobiety zadbane, z letnimi akcentami w formie dodatków. Bardzo podobały mi się buciki, torebki w słonecznych letnich barwach (koral, orange, żółty). Panowie w garniturkach z gazetką w ręku – popularnością cieszyły się wyraźnie spodnie – rurki. Albo w modnie „potarganych” dżinsach, równie wąskich i obcisłych. Moda męska wyraźnie preferuje chudość – ale to inna historia.

Jeżeli chodzi o ubiory kobiet, to w Paryżu jest podobnie jak w polskich miastach, z tą różnicą, że nie zauważyłam tam kobiet obładowanych plastykowymi reklamówkami i torbami pełnymi zakupów z zieleniaka, albo z mięsnego. Na Avenue des Champs – Elysees i w pobliskich pasażach można zobaczyć więcej elegancji i ekstrawagancji (i przy tym eleganckich toreb zakupowych z błyszczącego papieru, na przykład od Gucciego). Ekskluzywne sklepy renomowanych firm proponują tam swój towar po iście bajońskich cenach – już przy drzwiach czekają sprzedawcy (a może wartownicy?) taksujący wchodzących od stóp do głów i oceniający ich „zdolność płatniczą”. Odstrasza to i zniechęca tych, którzy chcieliby tylko popatrzeć na wystawione wewnątrz cudeńka.

Ale Paryż to nie tylko pałacowe Diory, ekskluzywne butiki Gucci czy Ralph Lauren, albo jubilerskie cacka u Tiffany’ego. Są miejsca, gdzie można – z dala od ekskluzywnego centrum, na przykład w dzielnicy Montmartre, w okolicy Placu Pigalle – za „normalne” ceny zestawić ciekawą kreację. Znajdą się tutaj znane nam sklepy z używaną odzieżą, jak również małe butiki z przeróżnymi cacuszkami, przyciągające kolorową, egzotyczną biżuterią, kobiecymi dodatkami; na przykład mały sklepik z dodatkami w stylu indiańskim „Amazonia” przyciagnął naszą uwagę różnorodnymi kolczykami, egzotycznymi szpilami do włosów – a jak już byłam w środku, to wpadła mi w oko torebka, czerwona z czarnymi podkreśleniami (7, 8 zdjęcie). Mąż zauważył ten błysk w moich oczach. Wiedział, że muszę ją mieć! No i mam. Ach! Kobiety! Tylko je zabrać do Paryża!

[WRGF id=1116]