W zdrowym ciele

Zdrowe podejście

Tydzień temu, wspólnie z mężem postanowiliśmy zrobić mały „przewrót” w naszym odżywianiu. Jako, że coraz trudniej pozbyć się kilogramów, a coraz łatwiej je zdobyć i mimo przejściowych ograniczeń waga stoi w miejscu, albo zgoła wędruje w niepożądanym kierunku. Nic nie dadzą jednodniowe głodówki, sporadyczne szalone treningi (słomiany zapał),  jeżeli nie zmieni się sposobu myślenia w kwestii dbania o zdrowie i sylwetkę. Trzeba to przede wszystkim robić z głową i nie wbrew sobie. Po prostu należy dorobić do tego własną filozofię – albo skorzystać z którejś z istniejących.

Przede wszystkim należy uświadomoć sobie, co nas gubi. Najbardziej chyba to wieczorne podjadanie, wzajemne dogadzanie sobie (bardziej ze strony męża), przy tym tłumaczenia typu: to nie jest takie tuczące, to jest zdrowe, nie można sobie wszystkiego odmawiać, trochę przyjemności nam się należy… itp. Takie uleganie pokusom podniebienia skutkuje niestety dodatkowymi kilogramami. Tym samym obciążamy kręgosłup i nogi (kolana, biodra) i w efekcie coraz trudniej przychodzi nam wykonywanie prostych ćwiczeń; im więcej nas przybywa, tym mniej się ruszamy.

Nie bez znaczenia jest fakt, iż nie jesteśmy zadowoleni ze swojego wyglądu. W konsekwencji brakuje nam wiary, że można to zmienić. Zwalamy nasz stan „niemocy” na wiek, na tuszę. Nic gorszego! Próbujemy różnych diet: brak szybkiego efektu zniechęca nas i powoduje dodatkowy stres, który z kolei zwyczajnie zajadamy. I tak w kółko…

Przede wszystkim powinniśmy wyrzucić słowo „dieta”, „odchudzanie” z naszego słownictwa, zamienić na zdrowe dla mnie – z naciskiem na „dla mnie” – odżywianie. Trochę zmienić przyzwyczajenia, podeprzeć je solidną motywacją, dla własnego dobra. W szczególności odkryć smak herbatek i przyjemność ich popijania, zrezygnować z przekonania, że potrawy mięsne są jedynym źródłem sił i energii. Nie znaczy to, że należy całkowicie rezygnować z różnego rodzaju mięsa, ale że należy wzbogacić swój jadłospis: ryby, owoce morza, więcej owoców, warzyw. Oczywiście wiemy to wszystko od dawna, tylko trudno nam sie pozbyć swoich nawyków – przecież przyzwyczajenie to druga nasza natura. Ale skoro to jest to tylko przyzwyczajenie, to możemy je zmienić, jeżeli tylko nam zależy.

A nam zależy, szczególnie mnie. To zdjęcie ze spaceru niedzielnego sprzed tygodnia sprowokowało mnie do burzliwej dyskusji z mężem na temat zmiany  naszych przyzwyczajeń żywieniowych. Mimo, że dotychczas odżywialiśmy się w sumie zdrowo, stwierdziliśmy, że trzeba coś zmienić i nie mówić o odchudzaniu, tylko o dbaniu o siebie poprzez naprawdę zdrowe i mądre odżywianie. Nie wystarczy zamienić czipsów i innych przekąsek na suszone owoce i orzechy. Nie wystarczy zamienić mocnych drinków na wino. Wszystko ma swoje kalorie, a więc zamiast pełnej miseczki wystarczy kilka sztuk. Dyżurna szklanka wody z cytryną i listkami mięty niech cię nie opuszcza przez cały dzień. Musi być pod ręką w dzień i w nocy.

I jeszcze ruch, najlepiej na świeżym powietrzu. Basen raz w tygodniu to za mało. Dwa, trzy razy w tygodniu treningi callanetics, albo z Cindy Crawford.  Tylko czy starczy zapału? Czas pokaże – i waga…