Adwentowe rozmyślania
Minęła już druga niedziela adwentu, święta tuż, tuż, a ja jeszcze w lesie z porządkami. I choć nie mam już tak wielkiego domu do sprzatania, kilkunastu okien do mycia, a także nie pracuję zawodowo, to i tak mi ciągle czasu brak… Nadrabiam zaległości w czytaniu książek, oglądaniu telewizji, no i w końcu mogę więcej czasu poświęcić sobie…
Chociaż nie jestem pedantką i zawsze uważałam, że wszystko, co mnie otacza, służy mnie, a nie odwrotnie, to jednak – jak każda z nas – lubię „odświeżone” i pachnące mieszkanko; wówczas mam bazę do świątecznego dekorowania, a to lubię najbardziej.
Kiedy prawie całe życie mieszka się w dużym domu, trudno jest się przyzwyczaić do małego mieszkanka, ale – jak wszystko w życiu ma swoje dwie strony – tak i w małym mieszkanku jest przytulniej i, co najważniejsze, mniej do sprzątania. Kiedy miałam duży dom, planowałam porządki na co najmniej miesiąc wcześniej. Ale prawdziwy dom to nie mury i meble, to miejsce w którym czujemy się szczęśliwe i kochane. Nigdy rzeczy materialne nie zastąpią nam rodzinnego ciepła i miłości. A co za tym idzie, dbajmy o siebie, bo jak my będziemy się czuły szczęśliwe, to nasi najbliżsi i ci, co nam dobrze życzą, będą zadowoleni i zdrowsi… Ważniejsze jest dla nich nasze zdrówko i uśmiech na twarzy, niż umyte okno, czy jeden placek więcej.
Tak więc czas na cotygodniowy „wypad” do mojego miejscowego spa na zumbę w wodzie, saunę i grotę solną… Tak trzymać!
You must be logged in to post a comment.