Gorzkie żale przybywajcie
Po hucznych, karnawałowych zabawach, nadszedł czas wyrzeczeń, postu… Czyżby? Chyba tylko kalendarzowy. Bo kto z nas dzisiaj chce się umartwiać? Kto chodzi w dzisiejszych czasach na Drogę Krzyżową i śpiewa „Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie…”?
Uważamy, że nasze życie i tak jest trudne, tyle cierni nas uwiera i do tego mamy sobie dokładać cierpienia z Golgoty? Już coraz mniej ludzi traktuje Post jako okres wyrzeczeń. Moja babcia w piątek nigdy nie tknęłaby mięsa, a w Wielki Piątek, czy w Wigilię do kolacji: chleb i woda… Mleko już było grzechem!
Tato na czas Wielkiego Postu rzucał palenie i nie pił alkoholu. Moja koleżanka z pracy odmawiała i odmawia sobie słodyczy w tym czasie, choć je uwielbia. Podziwiam takie nastawienie, ale nie lubię sama sobie narzucać „wyrzeczeń”. Czy oznacza to, że mam słabą wolę? Czy że jestem próżna? Czy że za bardzo lubię przyjemności? A jeżeli tak, to czy jest to złe? Myślę, że po prostu boję się niedotrzymania danej sobie obietnicy, zakazu… Jestem niecierpliwa, nerwowa i przekorna z natury. Te cechy mogą zgubić – choć w niektórych sytuacjach mogą być dla nas zbawienne!
Wszystko ma swoje „zady i walety”, jak to mawia mój mąż. Co jest dobre dla jednego, nie musi służyć drugiemu. Gdy jesteśmy szczęśliwi, odsuwamy się od cierpiących, a gdy cierpimy, nie chcemy mieć kontaktu z radością. Gorzkie żale przeżywamy i rozumiemy, gdy sami cierpimy, dotykamy, rozumiemy je, nadajemy na tych samych falach, nasza dusza płacze… Wiadomo, syty głodnego nigdy nie zrozumie.
Wyrzeczenia – post – z założenia są dobre. Własne zakazy i ograniczenia ćwiczą wolę, szczególnie jeżeli odmawiamy sobie czegoś, co bardzo lubimy. Jednak przy obecnym tempie życia zatracamy się w pogoni za materialnymi sprawami, bez których – wydawałoby się – nie da się obejść. Sprawy codzienne nas przygniatają i pochłaniają w pełni.
Brakuje miejsca na „ducha”?
You must be logged in to post a comment.