Dzień za dniemWyróżnione

Katharsis – Gorzkie Żale

Dobrze jest po obfitym jedzeniu dać odpocząć organizmowi. Nie na darmo już w odległej przeszłości wymyślono post, a niemal wszystkie religie nakazywały go przestrzegać. Powszechnie wiadomo, że post służy nam nie tylko do ćwiczenia silnej woli, ale i jest pomocny w oczyszczeniu naszego organizmu z niepotrzebnych „śmieci”, jak toksyn i złogów tłuszczu, które w następstwie sprzyjają rozwojowi różnych chorób, albo są ich źródłem. Z kolei złe samopoczucie spowodowane chorobami powoduje, że zostaje zachwiana nasza równowaga emocjonalna i umysłowa, harmonia ducha i ciała.

Post jako okres przedwielkanocny, jest dobrą porą na porządki, nie tylko zewnętrzne, ale i wewnętrzne. To tak jak z naszym mieszkaniem, po imprezie trzeba posprzątać. Nasze ciało także lubi porządek, aby mogło efektywnie pracować. Po balach karnawałowych, po Tłustym Czwartku, po Śledziku przychodzi Popielec. Środa Popielcowa rozpoczyna okres Wielkiego Postu: jest to doskonały czas na pochylenie się nad innymi aspektami naszego życia, niż konsumpcja, dobra materialne i przyjemności, tymi mniej atrakcyjnymi, ale za to bardzo ważnymi w ostatecznym rozrachunku.

Życie mnie nauczyło, że wszystko jest po coś i czemuś służy. Wszystko ma swój sens. Przywoływanie Gorzkich Żalów też ma swój cel:

Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie.
Oczyśćcie się me źrenice, toczcie smutnych łez krynice...

Już same te słowa wywołują wielki żal i smutek. Do tego żałobna nuta tej pieśni przyprawia o dreszcz niepokoju i wyciska łzy. Uczestnicząc w tym zbiorowym przeżywaniu Drogi Krzyżowej Chrystusa, w jego mękach i cierpieniu, które wzbudzają w nas litość i trwogę, dokonuje się w nas przemiana, przemiana, która pomaga  zrozumieć tajemnicę losu, przybliżyć do ludzkiej mądrości i doświadczeń.

Znam to uczucie. Przed laty, kiedy byłam zagubioną, młodą kobietą, częściej zaglądałam do kościoła. Pamiętam, jak śpiewając gorzkie żale w prawie pustym kościele, z zawodzącymi babciami, nie umiałam zapanować nad uciskiem w gardle, a łzy same cisnęły się do oczu. Po nabożeństwie czułam się jakaś lżejsza, spokojniejsza. Moje problemy jakby zmalały, choć na krótko, ale jednak. Dopiero teraz odkrywam istotę tamtej przemiany.

Nawet sobie nie zdajemy sprawy jak bardzo potrzebujemy takiego katharsis i ile skrywamy w sobie stłumionych emocji. Termin katharsis wywodzi się ze sztuki antycznej, zapoczątkowanej przez Arystotelesa. Jej celem było wywołanie u widza silnych doznań litości i współczucia dla obiektu sztuki, a w wyniku tego głębokiego przeżycia widz miał zostać oczyszczony z własnych cierpień. Termin ten ma także zastosowanie w obecnej psychologii, a tak się go definiuje: 

Katharsis (gr. oczyszczenie) – uwolnienie od cierpienia, odreagowanie zablokowanego napięcia, stłumionych emocji, skrępowanych myśli i wyobrażeń.

Taaak, nawet kiedy wiemy, że coś jest dla nas dobre, ale jednocześnie nie jest wygodne, ani przyjemne, staramy się tego unikać. Nikt nie lubi się biczować psychicznie, chyba, że jest masochistą uczuciowym. Na pokusy przyjemności każde tłumaczenie i każdy argument są dobre. Gorzej jest, kiedy trzeba się czegoś wyrzec, czegoś sobie odmówić, ograniczyć się w czymś.

Od wieków asceza wytyczała drogę do cnoty. Asceza, czyli wyrzekanie się przyziemnych przyjemności objadania się, nadmiernego picia, w szczególności spożycia napojów wyskokowych oraz powstrzymywanie się od złych nawyków jak palenie  papierosów. Jedzenie z rozmysłem pod względem częstotliwości i jakości potraw ćwiczy wolę, Sprawia, że nie żyjemy po to żeby jeść, a jemy po to aby żyć. 

Za czasów mojej babci, a mojej młodości, post był surowo przestrzegany. Post ścisły czyli nie tylko jakościowy, ale i ilościowy obowiązywał w Środę Popielcową, w Wielki Piątek oraz w Wigilię Bożego Narodzenia. Poza tym piątek był dniem tygodnia, w którym należało się powstrzymać od jedzenia mięsa i picia alkoholu, podobnie jak w Wielkim Tygodniu. Spożywanie mięsa, czy picie alkoholu w dni postne było grzechem. 

Obecnie mało kto przestrzega nakazu postu, szczególnie wśród młodszej generacji. Nawet religia nie nakazuje już ścisłego przestrzegania postu, przepisy kościelne w tym względzie zostały znacznie złagodzone i uproszczone. W moim domu także nie narzucamy sobie przestrzegania tych kościelnych nakazów, aczkolwiek osobiście uważam, że dotrzymywanie postu ma głębszy sens. Ograniczenie spożywania ciężkich potraw mięsnych, unikanie spożywania alkoholu, nie uleganie pokusom żołądka, to wszystko wpływa dobrze na nasze zdrowie, zarówno fizyczne jak i psychiczne. 

Na dzisiejszy dzień zaplanowałam ścisły post, tak dla zdrowia i urody. Jak na razie idzie mi nieźle. Najbardziej brakuje mi kawusi, ale wszystkie źródła dotyczące jednodniowej głodówki wykluczają kawę. Próbuję ją zastąpić zieloną herbatą. Skoncentrowałam się na przyjemności przyrządzania tego wspaniałego napoju, czyli na „ceremonii” parzenia zielonej herbaty. Do tego celu mamy zakupiony specjalny szklany dzbanek, z wkładanym szklanym filtrem Rytuał zaparzania i jakość herbaty ma wielkie znaczenie i w dużej mierze wpływa na jej smak. Delektuję się więc tym smakiem popijając aromatyczny napój na przemian z wodą.

Za chwilę wybieram się na spacer, trzeba się dotlenić, to też wspomaga przemianę materii. Najgorsze jeszcze przede mną: długi wieczór. Ale jak to moja przyjaciółka mawiała po rozstaniu się z mężczyzną jej życia: „I bólem można się pieścić.” Ona to dopiero była masochistką uczuciową!

P.S. Z powodu silnych opadów mokrego śniegu ze spaceru nic nie wyszło…